17 września 1939 – Sowiecka agresja na Polskę

17 września 1939 – Sowiecki atak na Polskę

17 września 1939 roku Polska znalazła się w tragicznym położeniu. Gdy od ponad dwóch tygodni toczyła walkę z niemiecką inwazją, od wschodu uderzył nowy agresor: Związek Sowiecki. Było to złamanie polsko-sowieckiego paktu o nieagresji oraz realizacja tajnych ustaleń paktu Ribbentrop–Mołotow, przewidującego wspólny rozbiór Rzeczypospolitej.

Armia Czerwona wkroczyła do Polski siłami setek tysięcy żołnierzy, w czasie gdy wschodnie granice państwa chroniły jedynie słabsze formacje, niezdolne do długotrwałej obrony. Choć wiele oddziałów podjęło walkę, los kampanii był przesądzony. Polska została zaatakowana z dwóch stron przez dwie potęgi militarne ówczesnej Europy.

Pakt Ribbentrop-Mołotow

Już w kwietniu 1939 r. rozpoczęto tajne negocjacje pod pretekstem rokowań handlowych. Jednocześnie w sierpniu 1939 r. ZSRR prowadził rozmowy o współpracy wojskowej z Francją i Wielką Brytanią. Zerwano je, gdy Stalin doszedł do porozumienia z Hitlerem w kwestii podziału stref wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej.

23 sierpnia do radzieckiej stolicy przybył niemiecki minister spraw zagranicznych w celu podpisania traktatu. W nocy podpisano pakt o nieagresji pomiędzy ZSRR i III Rzeszą. Nazwa paktu wywodzi się od nazwisk sygnatariuszy. Byli nimi minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop i Komisarz Ludowy Spraw Zagranicznych ZSRR Wiaczesław Mołotow. Zawarcie paktu o nieagresji było wydarzeniem bez precedensu ponieważ oba państwa nie posiadały wspólnej granicy. Do układu był dołączony tajny protokół dotyczący podziału ziem i stref wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej.

Podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow

23 sierpnia do radzieckiej stolicy przybył niemiecki minister spraw zagranicznych w celu podpisania traktatu. W nocy podpisano pakt o nieagresji pomiędzy ZSRR i III Rzeszą. Nazwa paktu wywodzi się od nazwisk sygnatariuszy. Byli nimi minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop i Komisarz Ludowy Spraw Zagranicznych ZSRR Wiaczesław Mołotow. Zawarcie paktu o nieagresji było wydarzeniem bez precedensu ponieważ oba państwa nie posiadały wspólnej granicy. Do układu był dołączony tajny protokół dotyczący podziału ziem i stref wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej.

Podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow

Tajny protokół i IV rozbiór Polski

Jeden z punktów stanowił, że: „W razie terytorialnych i politycznych zmian na obszarach należących do państwa polskiego strefy interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone wzdłuż linii rzek Narwi, Wisły i Sanu.”. Było to faktyczne porozumienie dotyczące IV rozbioru Polski. Mocarstwa zachodnie – sojusznicy Polski szybko uzyskały informacje na temat zapisów tajnego protokołu, nie poinformowały jednak władz polskich o planach Hitlera i Stalina. [1]

Główny nurt polityki historycznej współczesnej Rosji interpretuje zawarty 23 sierpnia pakt wyłącznie jako pakt o nieagresji, którym Stalin dalekowzrocznie odsunął wojnę od Związku Sowieckiego. Hitler zupełnie inaczej oceniał znaczenie tego paktu. Jak zapisał w swoim dzienniku gen. Franz Halder: Hitler powiedział, że gdyby Stalin nie zapalił mu zielonego światła, przyjmując Ribbentropa, to Berlin, przynajmniej chwilo, musiałby się wycofać z polityki wojny, bo nie miałby pewności czy Stalin nie sprzymierzy się z państwami zachodnimi. [2]

17 września 1939 – Nóż w plecy

17 września o godzinie 3:00 w nocy Wacław Grzybowski, polski ambasador w ZSRR, został wezwany do Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych (czyli do sowieckiego MSZ-tu), gdzie odczytano mu notę dyplomatyczną stwierdzającą rozpad państwa polskiego i zapowiadającą wkroczenie na jej wschodnie tereny Armii Czerwonej celem zapewnienia ochrony „pobratymczej ludności ukraińskiej i białoruskiej”. Polski ambasador zaprotestował wobec treści noty i odmówił jej przyjęcia. O 4 nad ranem pierwsze oddziały sowieckie przekroczyły polską granicę. [3]

Treść sowieckiej noty była cynicznym usprawiedliwieniem agresji. Związek Sowiecki, który jeszcze kilka lat wcześniej podpisał z Polską układ o nieagresji, przedstawiał się teraz jako „opiekun” ludności zamieszkującej Kresy Wschodnie. W rzeczywistości było to wykonanie tajnych ustaleń paktu Ribbentrop-Mołotow. Wkroczenie Armii Czerwonej, rozpoczęte rankiem 17 września, oznaczało dla Polski cios w plecy i przesądziło o losach kampanii wrześniowej.

Sowieci wkraczający do Polski

Skala sowieckich sił zbrojnych

Związek Sowiecki rzucił przeciwko Polsce ogromne siły: ponad 800 tysięcy żołnierzy, około 5 tysięcy dział, 5 tysięcy czołgów oraz ponad 3 tysiące samolotów. Była to armia przygotowana do błyskawicznego zajęcia wyznaczonych terenów, działająca w kilku frontach i wspierana przez rozbudowaną propagandę.

Tymczasem Wojsko Polskie od ponad dwóch tygodni prowadziło ciężkie boje z Wehrmachtem, angażując główne siły na zachodnich i centralnych obszarach kraju. Wschodnia granica była chroniona głównie przez Korpus Ochrony Pogranicza, nieliczne jednostki rezerwowe oraz oddziały odwodowe, które nie mogły dorównać liczebnie ani sprzętowo Armii Czerwonej. Wobec takiej dysproporcji sił szanse na skuteczną obronę były znikome, a polscy żołnierze mogli jedynie stawiać opór lokalny, często w heroicznych, ale beznadziejnych walkach.

 

Generał Franciszek Kleeberg i SGO „Polesie”

Na szczególne uznanie zasługuje postawa generała Franciszka Kleeberga oraz jego żołnierzy z Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie”. Była to ostatnia regularna formacja Wojska Polskiego, która kontynuowała walkę już po kapitulacji Warszawy. Oddziały Kleeberga nie poniosły klęski w żadnym starciu, przeciwnie, zdołały odnieść zwycięstwa zarówno nad Niemcami, jak i Sowietami. Największym sukcesem była bitwa pod Kockiem (2–5 października 1939 roku), w której polscy żołnierze zadali poważne straty niemieckim jednostkom pancernym i piechocie.

Generał Kleeberg, świadomy beznadziejności dalszej walki wobec braku amunicji i zaopatrzenia, 6 października wydał swój ostatni rozkaz. Pisał w nim, że jego żołnierze „nie zostali pobici, lecz wobec braku amunicji dalsza walka nie ma sensu”. Te słowa, nacechowane dumą i poczuciem obowiązku, do dziś budzą uznanie jako świadectwo honoru i determinacji polskich żołnierzy września.

Rozkaz gen. Kleeberga do żołnierzy SGO Polesie

Wkraczający Sowieci

Spotkanie z żołnierzami Armii Czerwonej dla wielu Polaków okazało się nie tylko wstrząsem kulturowym, lecz przede wszystkim dramatycznym doświadczeniem związanym z brutalnością nowego okupanta. Sowieccy żołnierze, często pochodzący z najuboższych rejonów imperium, różnili się od Polaków ubiorem, językiem, zachowaniem i poziomem życia codziennego, co budziło zdumienie, a niekiedy poczucie obcości. Jeszcze większe przerażenie wywoływały jednak ich działania wobec ludności cywilnej i jeńców.

Napaści, rabunki, gwałty i przemoc stały się częścią codzienności na zajętych terenach. Związek Sowiecki od początku traktował Kresy nie jako obszar wymagający ochrony, lecz jako zdobycz wojenną i element nowego podziału Europy. Polacy szybko przekonali się, że obecność Armii Czerwonej oznaczała represje, masowe aresztowania i deportacje, które w kolejnych miesiącach objęły setki tysięcy osób. Dla wielu mieszkańców wschodnich województw II Rzeczypospolitej spotkanie z Sowietami stało się początkiem jednej z najbardziej tragicznych kart w historii narodu.

 

Szok kulturowy i pierwsze wrażenia

Tym, co się przewija w kilku nagranych przez radiowym mikrofonem wspomnieniach z 17 września 1939 roku, jest wrażenie zdumiewającej „cywilizacyjnej zapaści”, jakie przychodziło na myśl, gdy oglądano sowieckie wojska.

Pierwsze poranne wrażenie, jakie odnieśliśmy, to przede wszystkim nawała dziczy – podkreślał Bogdan Rudnicki, mieszkaniec Wilna. – Ludzie w szynelach nieobrobionych z dołu albo w owijaczach, albo w byle jakim obuwiu. I to straszliwie cuchnącym. I karabiny na sznurkach, modele z pierwszej wojny światowej.

Staliśmy w oknie i patrzyliśmy. Wchodzili ulicą Łyczakowską, bo to ze wschodu idąca ulica. Patrzyliśmy na tą cuchnącą, brudną armię z karabinami przyczepionymi na sznurkach, w płaszczach śmierdzących jakimś dziegciem – wspominał Jerzy Janicki.

Jak przyznał, początkowo lwowiacy śmiali się „z chamstwa, z prymitywizmu” Sowietów. – Z tego, że damy dygnitarzy kupowały nocne koszule naszych matek i żon i paradowały w nich jako w toaletach, w których chodziły do Opery Lwowskiej. Śmialiśmy się też z tego, że na pytania, czy „u was są fabryki pomarańczy?”, mówiliśmy, że „tak, a ile fabryk cytryn!”, a oni w to wszystko wierzyli, bo tak byli indoktrynowani tą swoją propagandą. [4]

Podsumowanie

W 1941 roku, po ataku III Rzeszy na Związek Sowiecki, Armia Czerwona została wyparta z ziem polskich przez wojska niemieckie. Powróciła jednak w 1944 roku wraz z przesuwającym się frontem wschodnim, zajmując terytorium Polski aż do Odry i Nysy Łużyckiej. Choć oficjalna propaganda nazywała ten proces „wyzwoleniem”, w rzeczywistości oznaczał on początek nowej formy zniewolenia: podporządkowania kraju interesom Moskwy na kolejne dziesięciolecia. Symboliczny koniec tej obecności nastąpił dopiero w 1993 roku, kiedy ostatni rosyjscy żołnierze opuścili Polskę.

Straty Polski pod okupacją sowiecką

Straty, jakie Polska poniosła w czasie wojny i w okresie powojennego „braterstwa” narzuconego przez Związek Sowiecki, pozostają niepoliczalne. Nie chodzi jedynie o zniszczenia materialne, lecz przede wszystkim o utracone życie milionów obywateli, o pomordowanych w Katyniu, deportowanych na Sybir, więzionych i torturowanych w stalinowskich kazamatach. To także nieodwracalne szkody duchowe: złamane biografie, pokolenia pozbawione wolności, marzeń i możliwości rozwoju. Tych strat, zapisanych w pamięci rodzin i w historii narodu, nie da się do końca oszacować. 

O tych wydarzeniach należy pamiętać i przekazywać ich znaczenie młodszym pokoleniom. Historia staje się żywa, gdy można ją nie tylko poznawać z książek, lecz także odtwarzać w praktyce. Jedną z form takiego zainteresowania są modele historyczne, w tym zestawy klockowe tworzone przez polskich producentów. To pasja, która łączy zabawę z edukacją, pozwalając lepiej zrozumieć dzieje oręża i trudne losy naszej Ojczyzny.